Podczas weekendu odkryłam śliczne journalingowe pieczątki, całe stadka a ja ich nie miałam ani jednej... Więc zrobiłam sobie własne :)
Pieczątki wycinałam z pianki. Nie miałam rozmiarowo odpowiednich drewnianych klocków więc nakleiłam je na kilka warstw tektury sklejonej magikiem (prawie całą tubkę zużyłam!). Krawędzie tekturkowych bloczków też zabezpieczyłam magikiem.
Na zdjęciu widać też płatek śniegu - zrobiłam go jeszcze przed świętami z gotowego elementu z mikrogumy :D (taki miał opis producenta :D
Jednego kółeczka nie przymocowałam jeszcze do tekturek, musi poczekać na swoją kolej.
Zrobiłam też następne guziki. Niektóre mają tylko jedną dziurkę - aby można było je zamocować do kartki za pomocą ćwieka. Guziki zrobiłam z fimo, zdobione decoupage (czyli okleiłam je serwetkami), pokryte błyszczącym lakierem akrylowym (jeszcze kilku wartstw brakuje...)
Miała to być odskocznia od brązów i postarzania. Na początku wymśliłam sobie kamyczki (bo od baaardzo dawna leżą i nie wiem co z nimi zrobić), potem kamyczki stały się środkiem kwiatka, potem była bibułka i biel i fiolet. Ma delikatne fioletowe cieniowania, czego nie widać na zdjęciu.
Jak widać nie umiem zrobić nic co nie jest choć trochę brązowe...